Jest marzec 1936 roku. Dwudziestosześcioletni Moritz Stille przyjeżdża do Breslau jako korespondent znanej szwajcarskiej gazety. Poznaje piękną Ingrid Beaucourt, sekretarkę zastępcy szefa wrocławskiego gestapo, w której zakochuje się bez pamięci. Dziennikarz od początku wyczuwa, że dziewczyna skrywa jakiś sekret.
Tymczasem sytuacja się komplikuje. Wobec Żydów wprowadzane są coraz to nowe restrykcje. Powstaje obóz koło Weimaru, który z czasem zyskuje nazwę KL Buchenwald. To tam trafiają od tej pory wszyscy uznani przez Trzecią Rzeszę za wrogów systemu. Nasilają się represje i aresztowania, a z otoczenia Moritza zaczynają znikać poszczególne bliskie mu osoby. Jak w wojennej zawierusze zachowa się dziennikarz? Po czyjej stronie stanie?
UWAGI:
Na okładce: Poruszająca opowieść o granicach człowieczeństwa, wybaczeniu i miłości. Bibliografia na stronach 424-[426].
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Richard VanRyan był cholernie dobry w swoim biznesie. Parł do celu jak taran, z całą bezwzględnością. Jeśli po drodze kogoś zniszczył — przyjmował to z obojętnością. Nie miał skrupułów i nie liczył się z nikim. Jeśli pojawiała się przy nim jakaś kobieta, była jego zabawką najwyżej przez kilka nocy. Podobnie postępował ze wszystkimi: pozbywał się każdego, kto okazywał się nieprzydatny w osiągnięciu konkretnego celu. Richard żył, jak chciał, i robił, co chciał. Był zimnym, wyrachowanym i amoralnym typem.Niebieskooka, drobna Katharine Elliot była osobistą sekretarką Richarda. Nie cierpiała tego zajęcia i nie znosiła swojego szefa — z wzajemnością. Dla Richarda była "pieprzonym ideałem". Według niej natomiast Richard był wrednym, despotycznym tyranem. Trzymała się jednak tej pracy i pokornie znosiła wszelkie szykany — bardzo potrzebowała pieniędzy.Niekiedy, aby się odegrać, trzeba zacisnąć zęby i robić to, na co nie ma się najmniejszej ochoty. Ale jeśli dzięki temu uderzy się mocno i boleśnie — warto. Właśnie dlatego któregoś dnia Richard złożył Katharine zadziwiającą propozycję. Po prawdzie nie było w niej niczego szokującego — mężczyzna po prostu potrzebował wiarygodnie wyglądającej narzeczonej, a w pracy miał przecież idealną kandydatkę. Problemem, że oboje się nie znoszą, postanowił chwilowo się nie zajmować.Czy ta wysmakowana mistyfikacja miała jakiekolwiek szanse powodzenia? Czy ludzie, którzy się nie cierpią, mogą zachowywać się jak zakochana para? A jeśli coś między nimi zaiskrzy? Czy oboje mogą się zmienić dzięki sile miłości? Co się stanie, gdy umowa się skończy?